Długo się
zastanawiałam czy pisać w własnych doświadczeniach. Blog starałam się prowadzić
w sposób racjonalny, obiektywny, nie pisać zbyt wiele o sobie.
Zawsze myślałam, że
jestem silną kobietą. W biznesie nie miałam sobie równych. Najlepsze kontrakty,
praca do późna, zawsze na stanowisku. Myślałam, że i tym razem dam radę
śpiewająco. Każda kobieta daje radę więc dlaczego ja miałabym nie dać?
Zdecydowałam się na
poród naturalny bez znieczulenia. Szczerze, to troszkę się podśmiewałam z
kobiet, które wybrały poród przez cesarskie cięcie lub ze znieczuleniem.
"Mięczaki" - myślałam sobie.
Mój poród zaczął się
o 10:00 rano kiedy zaczęły mi odchodzić wody. Stałam przed lustrem z trzęsącymi
się nogami i zastanawiałam się co się dzieje. Odczekałam jeszcze pół godziny
żeby mieć pewność i zadzwoniłam po męża. Przyjechał w 20 minut. Dobrze, że przygotowałam
sobie prześcieradło nieprzemakalne bo "zalałabym" całe auto. Nawet
podpaski extra grube okazały się za cienkie. Pojechaliśmy najpierw do mojej
kliniki, gdzie położna potwierdziła, że rozpoczął się poród. "Rozwarcie
jeden centymetr". - powiedziała pielęgniarka. Dała mi specjalne majtki,
które miały mi pomóc nie zalać całej kliniki. Zmieniałam je co pół godziny
ponieważ wody odchodziły mi aż do 10:00 w nocy. Lekarz zalecił mi zjeść obiad i
pojechać do szpitala. W szpitalu początkowo bez większych stresów, bólu nie
czułam wcale. Myślę sobie: "Faktycznie jestem twarda".
Pierwszy ból
poczułam po 10:00 w nocy. I z czasem kiedy ból się nasilał, skurcze były coraz
częstsze uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem silna. Skurcze co 5 minut.
Znałam techniki oddechowe, które w moim przypadku na nic się zdały. Brałam
prysznice co godzinę, spacerowałam, robiłam ćwiczenia a ból paraliżował mnie
coraz bardziej. Co kilka godzin jeździłam na badanie i słyszałam ciągle to samo:
"Na razie 2 cm", "Teraz 2,5 cm"... Przewracałam się z boku
na bok i myślałam że zacznę gryźć łóżko. 3:00 nad ranem i
dopiero 4 cm rozwarcia. Kobiety przyjeżdżały do szpitala, rodziły i jechały z
dzieckiem do swojej sali a ja wciąż czekałam. Patrzyłam na zegar a wskazówki
podczas skurczów przesuwały się jak w zwolnionym tempie. Płakałam z bezsilności
i bólu. W końcu przyznałam się przed samą sobą, że nie dam rady dłużej. Za radą
mojej wspaniałej położnej zdecydowałam na znieczulenie ZZO. W kilka minut
odczułam taką ulgę i tak się rozluźniłam, że z miejsca rozwarcie powiększyło
się o 1,5cm. Miałam chwilę grozy kiedy zaczęły mi drętwieć nogi a personel
medyczny widziałam jak przez mgłę. Położna uspokoiła mnie, że to
normalne.
Po znieczuleniu
wszystko znacznie przyspieszyło. Sam poród wspominam bardzo dobrze. Czułam
jedynie skurcze, wiedziałam kiedy przeć. Myślałam, że po całej nocy będzie mi
trudno urodzić. Znalazłam w sobie siłę i o 10:00 rano urodziłam zdrowego
chłopca.
Trudno jest opisać co czułam kiedy lekarz położył na mojej piersi mojego synka. Najwspanialszy moment mojego życia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz