środa, 7 października 2015

Poród w moim wykonaniu


Długo się zastanawiałam czy pisać w własnych doświadczeniach. Blog starałam się prowadzić w sposób racjonalny, obiektywny, nie pisać zbyt wiele o sobie.
Zawsze myślałam, że jestem silną kobietą. W biznesie nie miałam sobie równych. Najlepsze kontrakty, praca do późna, zawsze na stanowisku. Myślałam, że i tym razem dam radę śpiewająco. Każda kobieta daje radę więc dlaczego ja miałabym nie dać?
Zdecydowałam się na poród naturalny bez znieczulenia. Szczerze, to troszkę się podśmiewałam z kobiet, które wybrały poród przez cesarskie cięcie lub ze znieczuleniem. "Mięczaki" - myślałam sobie.
Mój poród zaczął się o 10:00 rano kiedy zaczęły mi odchodzić wody. Stałam przed lustrem z trzęsącymi się nogami i zastanawiałam się co się dzieje. Odczekałam jeszcze pół godziny żeby mieć pewność i zadzwoniłam po męża. Przyjechał w 20 minut. Dobrze, że przygotowałam sobie prześcieradło nieprzemakalne bo "zalałabym" całe auto. Nawet podpaski extra grube okazały się za cienkie. Pojechaliśmy najpierw do mojej kliniki, gdzie położna potwierdziła, że rozpoczął się poród. "Rozwarcie jeden centymetr". - powiedziała pielęgniarka. Dała mi specjalne majtki, które miały mi pomóc nie zalać całej kliniki. Zmieniałam je co pół godziny ponieważ wody odchodziły mi aż do 10:00 w nocy. Lekarz zalecił mi zjeść obiad i pojechać do szpitala. W szpitalu początkowo bez większych stresów, bólu nie czułam wcale. Myślę sobie: "Faktycznie jestem twarda".
Pierwszy ból poczułam po 10:00 w nocy. I z czasem kiedy ból się nasilał, skurcze były coraz częstsze uświadomiłam sobie, że wcale nie jestem silna. Skurcze co 5 minut. Znałam techniki oddechowe, które w moim przypadku na nic się zdały. Brałam prysznice co godzinę, spacerowałam, robiłam ćwiczenia a ból paraliżował mnie coraz bardziej. Co kilka godzin jeździłam na badanie i słyszałam ciągle to samo: "Na razie 2 cm", "Teraz 2,5 cm"... Przewracałam się z boku na bok i myślałam że zacznę gryźć łóżko. 3:00 nad ranem i dopiero 4 cm rozwarcia. Kobiety przyjeżdżały do szpitala, rodziły i jechały z dzieckiem do swojej sali a ja wciąż czekałam. Patrzyłam na zegar a wskazówki podczas skurczów przesuwały się jak w zwolnionym tempie. Płakałam z bezsilności i bólu. W końcu przyznałam się przed samą sobą, że nie dam rady dłużej. Za radą mojej wspaniałej położnej zdecydowałam na znieczulenie ZZO. W kilka minut odczułam taką ulgę i tak się rozluźniłam, że z miejsca rozwarcie powiększyło się o 1,5cm. Miałam chwilę grozy kiedy zaczęły mi drętwieć nogi a personel medyczny widziałam jak przez mgłę. Położna uspokoiła mnie, że to normalne. 
Po znieczuleniu wszystko znacznie przyspieszyło. Sam poród wspominam bardzo dobrze. Czułam jedynie skurcze, wiedziałam kiedy przeć. Myślałam, że po całej nocy będzie mi trudno urodzić. Znalazłam w sobie siłę i o 10:00 rano urodziłam zdrowego chłopca.
Trudno jest opisać co czułam kiedy lekarz położył na mojej piersi mojego synka. Najwspanialszy moment mojego życia... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz